Kapucha, kiełbacha, boczek, śliwki, jabłko, grzyby, korzenie, zioła i wino. Wszystko to razem wzięte, uwarzone na jednym ogniu może smakować tylko w jednej postaci. Bigos. No, naprawdę niezły bigos. A im dłużej się nie powiedziemy na pokuszenie i damy mu poleżakować tym bigos jeszcze „nieźlejszy”.
Mogłabym pamięcią sięgać daleko wstecz i prawić o tym, że już w 1882 Gloger i nie mniej znany Sienkiewicz podczas swojej kilkudniowej podróży po Puszczy Bia owieskiej bigosem się wprost zajadali. Mogłabym, ale po co. U mnie w domu na bigos zwykło się mawiać „spis tygodnia”. Ot wrzucamy wszystkie skrawki wędlin, które nam zostały w lodówce, dorzucamy co mamy, mieszamy z kapustą i mamy bigos.
Pewnie ciężko go będzie nazwać myśliwskim, daleko mu do szlacheckiego, z dziada pradziada to też on nie jest (chyba, że nasze wędliny go pamiętają *), lecz to wciąż bigos.
*stanowczo odradzamy taką odmianę
Potrzebuję:
1 kg kapusty kiszonej
20-40 dag kiełbachy podwędzanej
20 dag wędzonego boczku
1 niemała cebula
30 dag suszonych grzybów (borowik, podgrzybek)
2 liście laurowe
3 ziarna jałowca, aby bigos nie był jałowy ; )
3 ziarna ziela angielskiego
15 dag śliwek wędzonych o ile nikt ich wcześniej nie podwędził ; )
150 ml słodkiego, czerwonego winka
2 łyżki miodu
Robocizna:
Grzyby namoczyć i obgotować. Kapuchę odcisnąć i zalać wywarem z grzybów. Dusić przez godzinkę . Kiełbachę i boczek pokroić w kostkę i podsmażyć . Grzybki również ciachamy. Wszystko wrzucamy do gara z kapustą . W oddzielnym rondlu podgotowujemy winko z liśćmi laurowymi, jałowcem i zielem. Po uzyskaniu pachnącego wywaru lejemy go w kapuchę. Pieprzymy (około garści) i „miodzimy”. Tak przygotowany bigos gotujemy jeszcze pół godziny od czasu do czasu robiąc w nim zamieszanie. Studzimy i wstrzymujemy się do jutra. Jutro bigos jest zawsze lepszy, a najlepszy pojutrze lub nawet po pojutrze. Wielokrotnie przegotowany oczywiście.
Autor: Blog Domowe wyroby nie psują wątroby.