Jak pogrzebiemy trochę w podlaskiej literaturze, dowiemy się, że ogórek jest z nami za pan brat już od ponad 400 lat. Po mimo, że nie ma zawrotnej wartości odżywczej – posiada mnóstwo plusów i właściwości: orzeźwia, koi pragnienie, usuwa nadmiar wody z organizmu czy zastępuje płyn po goleniu. Dawniej traktowano go nawet jako środek przeciwgorączkowy, lekarstwo na dżumę, zarazę morową czy jako afrodyzjak. Wierzono również, że sok z ogórków wzmaga inteligencję i temperament (może dlatego aktualnie popijany jest na kaca). Medycyna ludowa w wykorzystaniu ogórka nie znała granic.
Dzisiaj przykładamy małą wagę do ogórków. Nie są nam solą w oku, ani nie pysznią się tak same z siebie. No chyba, że są to ogórki gruntowe. Do tego małosolne, które są po prostu pyszne. Nie zalewam. To znaczy zalewam tylko trochę później jak już ogór dostanie z liścia porzeczki, wiśni i jak już się go trochę ochrzani. Wtedy to małosolny jest dużo smaczniejszy.
Stary sprawdzony przepis:
http://smakuje.blox.pl/2012/06/OgLrki-maosolne.html
Czyli: na słoik 1,7L kupuję niecały kilogram ogórów gruntowych. Wybieram małe i twarde (to pierwszy wymóg, który należy spełnić, żeby gotowe ogórki były chrupiące). Zaopatruję się również we „włoszczyznę” , czyli zestaw do małosolnych z chrzanem: główka świeżego czosnku, liście wiśni, porzeczki czy winogrona, kwitnący koper i korzeń chrzanu. Do kupienia praktycznie w każdym warzywniaku oddzielnie lub w pakiecie. Ogórki porządnie myję, odcinam końce i układam ciasno w umytym wcześniej i wyparzonym słoiku (ja wyparzam, nie wiem jak robi reszta). Upycham zieleninę i gdy już wcisnę wszystko do słoika, przygotowuję zalewę: 1 łyżka soli na 1 litr gorącej wody. Delikatnie zakręcam słoik (w glinianym garnku wystarczy przykryć talerzykiem) i odstawiam zgodnie z przepisem na 3 dni.
I takie to ogórki.
Autor: Blog Domowe wyroby nie psują wątroby.